W duchowości honorackiej są takie tematy, które trudno poruszać, aby nikogo nie dotknąć. Gdy chcemy poruszyć jakiś temat, to wtedy zaraz, niejako mechanicznie przychodzi do głowy zaraz wiele problemów, które różni ludzie będą nam zarzucać. Nie pisz, nie mów, bo to jest takie przykre..., a może nas już nie lubisz i jesteś przeciwko nam...etc. Ale czy można żyć nie stawiając pytań, nie prowadzać dialogu w imię prawdy, która i tak jest podstawą miłości. Czy wystarczy do miłowania jedynie bycie...? Czy czasem podstawą miłości nie jest właśnie poznanie bytu, sprawy, osób?
Weźmy np. sprawę ukrycia. Z jednej strony martwimy się, żeby to ukrycie zachować (po sto razy pytamy o zdjęcia do WH, albo podjęcie jakiejść inicjatywy jest zatrzymywane właśnie ukryciem), a z drugiej na naszej-klasie znajduję zdjęcia z przedstawienia na cześć matki generalnej zamieszczone przez jedną siostrę. Ciekawe, gdybym to zdjęcie opublikował, to co by się stało...? Na pewno byłbym posądzony i oskarżony o łamanie ukrycia, może pojawiłby się problem praw autorskich, może proces sądowy przeciwko bratu...? Tych dwóch ostatnich nie jestem pewnien, ale wiem, że wiele jest takich niespójności, nieścisłości, niekonsekwencji..., a wszystko dlatego, że charyzmat nie został dobrze odczytany, że jest zniekształcony przez tzw. "reorganizację".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz