Właściwie napisano już tyle o skrutacji, że nie wydaje się
koniecznym pisać coś jeszcze. Co więcej, skrutacja wydaje mi się formą na tyle
tajemniczą, że trudną do uchwycenia poznawczego, a więc i do opisania. Gdy słucham tych, którzy mają wprowadzić
młodzież do robienia skrutacji, to szybko przestaję wiedzieć o co im chodzi,
rozumiem, że mają jakąś wielką trudność, jakby długość, czy krótkość
wprowadzenia nie miała tu znaczenia, a raczej trudno było wypowiedzieć to, co
się czuje, rozumie, myśli, robi w czasie skrutacji. Próbując powiedzieć jakieś
zasady dla skrutacji od razu mamy pewien problem: wolność poszukiwania.
Dzieje
się coś takiego jakby chciał ktoś powiedzieć co znaczy kochać rodziców, albo
czemu mamy odnosić się delikatnie do praw sumienia. Trochę wiemy, możemy coś na
ten temat powiedzieć, znamy reguły, a raczej ogólny ich zarys, ale przychodzi taki moment, że przestajemy widzieć,
znajdujemy się jakby w jakiejś tajemniczej krainie, przestrzeni, która nie daje
nam prawa do panowania nad sobą, ucieka i zaczyna sama nas prowadzić nie zawsze
w tym kierunku, którego spodziewaliśmy się na początku.
Czemu pisze się po polsku ten wyraz „skrutacja” przez „u”, a
nie przez „ó”. Na pewno dlatego, że pochodzi od łacińskiego „scruto - 1. s.
scrutor – 1”, czyli najpierw „przeszukiwać, rewidować”, a także „badać
dogłębnie, studiować”. Rzeczownikowo odnosi się do słowa „scrutatio –onis”,
czyli „przeszukiwanie, rewizja”. Charakterystyka skrutacji jest też zawarta w
czasowniku „scrutino - 1.”, co znaczy „szperać, badać”. Stąd w Kościele są
skrutinia np. dopuszczające do święceń, czy ślubów. Łacińskie słowo „scrutinium
–ii” prowadzi nas najpierw przez „przeszukiwanie”, a w średniowieczu oznaczało
również „ postępowanie inkwizycyjne prowadzone przez sąd drogą badania świadków
pod przysięgą”, inaczej miało również znaczenie „śledztwa”, oraz słowem tym
oznaczano „głosowanie, obliczanie głosów (per scrutinium - przez tajne
głosowanie)”, a także „wymyślanie planów”. Ten kto robi skrutację po łacinie
nazywa się „scrutator –oris” a więc jest „tym, kto przeszukuje, badaczem, albo
tym kto oblicza głosy przy wyborach”.
Kiedy to słowo odnosimy do Pisma Świętego, to dzieje się coś
nowego. Ponieważ „u” jest otwarte, a „ó” jest zamknięte, więc sam ten fakt daje
nam do myślenia. Wchodząc w skrutację Pisma jest pytanie, czy dla Ciebie
istnieje kres skrutacji, czyli jej zamknięcie. Niektórzy przychodzą na skrutację, przepiszą dwa
teksty, coś zrozumieją ze swego życia, a potem zapominają i wydaje się, że
skrutacja się skończyła. Wtedy zdaje się, że w swojej historii piszą skrutacja
przez „ó”, robiąc coś gorszego niż błąd ortograficzny. Można powiedzieć, że
błąd ortograficzny można popełnieć nie tylko na papierze, ale również we
własnej historii. Poszukując woli Bożej, słuchając słowa Bożego, nie kończymy
nigdy skrutacji, bo ciągle trzeba nam badać prawdę, szukać Prawdy, rewidować
naszą mentalność, aby stawać się świadkiem Słowa. Co więcej skrutacja z
miesiąca poprzedniego staje się ważna dla tej, która jest dzisiaj, bo przecież
jest ciągłość osoby, serca, rozumu powołania i życia, a nade wszystko aktualność Słowa Bożego.
Ciekawe, że od trzech lat prowadzimy skrutację, na którą
przybywa od 40 do 120 młodych ludzi i to niezależnie od czasu (także w
wakacje). Czemu więc młodzi przychodzą na skrutację? Tematy są przecież
katechizmowe, a ewangelia jest ta samo co w kościele? Może chcą dobrze zjeść, a może odprawić Nieszpory, a może zachęca ich adoracja, a może wprowadzenia katechistów...? A jednak jest coś co we
wspólnym badaniu Pisma dzieje się w ukryciu. Ojciec oddaje Tobie to, co ty mu
dajesz i jeszcze więcej. Tego nie da się zmierzyć, ani opisać, ani uchwycić w
kadrze zdjęcia. Dajesz czas, a Bóg Ci go oddaje, bo sensownie ożywione serce
nie traci go bez sensu. Dajesz Mu swoją pustkę, a Ona napełnia ją swoją
obecnością. Stawiasz pytania, a On pyta jeszcze bardziej. Rozumiesz swoje
zachowanie, a On jeszcze bardziej daje Ci poznać siebie poprzez światło swego
Oblicza.
O właśnie to jest ten moment kiedy zaczynam pisać to, co już
jest na granicy tej krainy gdzie nie każdy może wejść, a jedynie ten kto choć
raz robił skrutację, bowiem robiąc raz już jej nie kończymy. Zapraszam.
1 komentarz:
Jednego razu, podczas skrutacji, zatrzymała się moja dłoń przy pisaniu.
"Jak mam napisać tę skrutację - "ó" zamknięte czy "u" otwarte?"
Myślałem trochę, a raczej długo walczyłem, zapisałem "u". Z początku nie wyglądał mi ten zapis najlepiej, taki nowy dla oka, dla duszy, dziwny po prostu. A chyba jeszcze cięższy do zapisania dla ręki... Dotykał głęboko, był jasny i pociągał za sobą trudne decyzje.
Z każdym akapitem Bóg przekonywał mnie, że zło jest złem, ale On ma ratunek i czeka na moją odpowiedź - czy chcę.
I stało się. Przyszła moc do zerwania ze złem, a życie wróciło na Bożą ścieżkę. Młody wtedy byłem, ale pamiętam jak wczoraj.
Dziś na skrutację przyciąga mnie tamto doświadczenie, ale też adoracja, wprowadzenia i... smaczna agapa. :)
Zapraszam do siebie:
http://luckrownia.blogspot.com/
Prześlij komentarz