Bł. Honorat podejmował się interpretacji ducha serafickiego
nie tylko teoretycznie, ale tak, aby można było nim jednocześnie żyć. Duch
wyrażony w Słowie, a Słowo w życiu, to droga naśladowania. W sumie chodziło zawsze
o naśladowanie, które uświęca i prowadzi do zbawienia.
Można więc kontynuować jego myśl odnosząc się do Franciszka
z Asyżu. Niejako w relacji duch – słowo – życie podjąć uwspółcześnienie jego
myśli, ale bez pozbawienia jej radykalizmu i realistycznej żywotności.
Legenda trium sociorum (można przeczytać tekst dwujęzyczny
na blogu o Franciszku z Asyżu http://sdf-juliusz.blogspot.com/)
tytułuje rozdział VII, że po sądzie przed biskupem Franciszek pracował ciężko i
w udręczeniu. Jednak tekst łaciński mówi o maximo
labore, a więc osadza ów zwrot w takich znaczeniach jak „maximo cum studio – z najwyższą starannością, maximo
cum labore – z wielkim trudem, maxima cum laude – z wielką chwałą, mea
maxima culpa – moja bardzo wielka wina, ad maximum – najwyżej,
najdalej”. Maksymalna praca przy odbudowie kościoła san Damiano jest powiązana
z maksymalnym udręczeniem (afflictio),
prześladowaniem, uszkodzeniem, zmartwieniem, cierpieniem.
Na czym więc
polega owo afflictio w pracy, że
staje się największe?
1. Po pierwsze
więc Franciszek występuje do odbudowy kościoła san Damiano jako sługa Boga (servus Dei), ogołocony ze wszystkiego co
jest na świecie, stał się jak „ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali.
Przemija bowiem postać tego świata. (Por. Iz 40:6; Jk 1:10; Jk 4:14;
1Pt 1:24; 1J 2:17). Nie staje już
dłużej jako syn Piotra Bernardone, który nauczył się kupiectwa i wie co jest potrzebne
z punktu widzenia ekonomii do odbudowy kościoła. Czyni to czego nauczył go Bóg
stając się w ten sposób sługą, ale również uczniem.
2. „Poświęca się odtąd sprawiedliwości Bożej” (divinae vacat iustitiae). Nie da się jej
zredukować do sprawiedliwości ziemskiej, choć ta również jakoś jest potrzebna.
Boża sprawiedliwość ukazuje się w krzyżu Pana, w Jego ciele. Poświęcić się, aby
w swoim ciele ukazać sprawiedliwość Boga? Czyż nie jest to jakaś forma
zadufania w sobie, albo pychy pobożnej? Wewnątrz tekstu jest też
przeciwstawienie, odrzucenie własnych snów (propriam
visam), planów, o których wiadomo w wydarzeniu w Spoleto.
3. „Sprawiedliwość Boża” i „służba Boża” (divino servitio) są ze sobą tożsame, a
oddanie siebie niejako własnoręcznie (se
mancipat) jest otwarte na wszystkie sposoby realizacji tej sprawiedliwości
i służby. Jak to się stało konkretnie?
4. „Po powrocie do kościoła św. Damiana, przepełniony
radością(gaudens) i zapałem (fervens), zrobił sobie jakby pustelniczy
habit i umacniał kapłana tego kościoła tymi samymi słowami, którymi umocnił go
biskup”. Ważne, że pośród tej pracy ciężkiej i prześladowania miał również
gorliwość i radość, a także odwagę głoszenia słowa biskupa towarzyszącemu mu
kapłanowi.
5. Nowa droga w stosunku do nauk cielesnego ojca została
zapoczątkowana nie tylko przez stan duszy, ale znalazła swoje odzwierciedlenia
w zachowaniu. Najpierw pochwały Pana (collaudatione
Domini). „Col” oznacza „współ”, czyli chwalił Pana razem, we wspólnocie.
Duch Pana daje mu tę zdolność i wspólnotę z ludźmi, którzy go słuchają.
6. Po skończeniu tej kollaudacji Pana, dla własnego
nawrócenia prosi o jałmużnę: kto mi da jeden kamień, będzie miał jedną nagrodę,
a kto dwa będzie miał dwie zapłaty, a kto trzy potrójną otrzyma nagrodę. Słowo merces-dis oznacza bowiem i żołd, i
zapłatę i nagrodę. Brzmi to trochę jakby dziś powiedzieć: jeśli dasz jeden
kamień, otrzymasz jednego mercedesa, a jeżeli dwa, to dwa itp. Gdy Franciszek
to mówił, to musiał się nawracać, bowiem on sam nie mógł dać owej nagrody, a jedynie
Bóg. Obietnica zapłaty wróciła do niego, gdy przyszedł do niego ks. Sylwester
i oskarżył go: „Nie zapłaciłeś mi za kamienie”. Było to w czasie gdy Bernard się
nawracał i rozdawał pieniądze na rynku. Samo rozdawanie było już jakąś zapłatą
dla Asyżan, ale w obietnicy Franciszka chodzi o to, że to Bóg jest tym, który
odda.
Owa udręka polega na tym, że nie ma pewności, że będzie można skończyć dzieło. Pewność ta bowiem płynie z wiary w działanie Boga, a nie z zabezpieczeń pieniężnych.
7. Gdy wielu dzisiaj kusi, by uznać odpisanie 1% od podatku
za wielką dobroczynność, a sponsoring za uczynek miłosierdzia, to jednak trzeba
zobaczyć, że Franciszek ma coś innego do powiedzenia w tej sprawie. Istnieje
przecież sponsoring galerianek, a odpisanie od podatku jest właściwie dawaniem
nie ze swego. Raczej ćwiczymy tutaj jakieś poczucie władzy, ale nie jest to akt
ubóstwa. Ponadto, gdy masz do wyboru zająć się kamieniem, czy zająć się chorym
dzieckiem, to raczej wybierzesz chore dziecko, tym bardziej, że marketing
potrafi niejedną twarz dziecka utożsamić z potrzebami środowiska. Czy mogę wierzyć, że
człowiek, który skazuje dobre imię dziecka na trwałe społeczne upośledzenie,
naprawdę chce jego dobra? Tak czy inaczej nie ma szans, propozycja pomocy na
pracę nad dziełami Honorata w konfrontacji z uczuciowym ładunkiem pomocy
dzieciom.
8. A jednak w świetle jałmużny jest to inaczej. Bóg wzywa,
Bóg działa, Bóg wybiera tego, kto pomoże, a jednocześnie Bóg nagradza, Bóg
zapłaci, Bóg jest tym który odda. Gdy zwracam się po jałmużnę do różnych ludzi,
to muszę zachować jej logikę: ze swego, z radością, w ukryciu i Bogu. A to
wymaga nawrócenia nade wszystko mojego serca, które chciałoby mieć to „ z głowy”,
jakieś zabezpieczenie tej sprawy w sposób stały, a tu rób z siebie głupka co
miesiąc. Proszenie o jałmużnę to dzieło wiary, że Bóg działa, a nie jakiś
mechanizm socjologiczny, czy umiejętność działanie psychologicznego. Co więcej
to wzajemne umacnianie wiary w działającego dzisiaj Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz