Zdarzają się takie chwile w życiu, że pieniądze wychodzą z kieszeni, a wchodzą do głowy i zaczynają być pragnieniem podstawowym.
Młody człowiek idzie ulicą, ma całe swoje stypendium na dwa miesiące, pieniądze przeznaczone na mieszkanie, jedzenie, szkołę języka i niewiele zostaje na własne wydatki. A jednak idąc obok witryn sklepowych zaczyna kombinować jak kupić komputer, motorower, czy inny gadżet męskiej próżności.
Co wtedy robić?
Niektórzy mówią, że modlić się, bo modlitwa jest dobra na wszystko. Owszem, ale pieniężnych myśli nie wyrzuci, jedynie ochroni przed zgubnymi konsekwencjami ich działania.
Wtedy właśnie potrzeba zrobić jałmużnę.
Tracisz pracę, bo jest redukcja etatów, zamykają firmę, albo ogłosili upadłość. Wtedy przychodzą myśli o pieniądzach: ile ich jest potrzebnych i skąd je teraz weźmiemy. Wielu ludzi z takiej troski i takiego utrapienia traci ochotę do życia, a nawet popełnia samobójstwo, bo wtedy z odszkodowania może przeżyje rodzina.
Jednak właśnie to jest dobry moment do przeciwstawienia się władzy pieniądza nad nami. Tak jak ewangeliczna wdowa wrzuciła dwa pieniążki do skarbca świątyni, aby całe swoje życie powierzyć samemu Bogu. Działanie jałmużny wyzwalające i otwierające.
Czasem jednak wszystko idzie dobrze, pieniędzy jest coraz więcej, a jednak zarządzanie pieniędzmi jest jakieś mocno konfliktogenne. Żona ma jakieś roszczenia, mąż jest jakiś nieskory do dawania pieniędzy. Zbyt wiele zaskórniaków... Wtedy trzeba dawać jałmużnę, aby uwolnić życie od ciągłego myślenia o pieniądzach i budzenia nowych pragnień na potrzeby biegania za pieniędzmi.
Jałmużna nie pozwoli na zrobienie z Twojej duszy świątyni pieniądza. Nie chodzi więc tylko o jakąś pomoc, ale o dawanie ze względu na dobro własnej duszy. Możesz zrobić ze swymi pieniędzmi co chcesz, bo są Twoje, ale ważne jest też, abyś w wolności nauczył się pozyskiwać przyjaciół niegodziwą mamoną tak, aby odkładać skarb w niebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz